Archiwum 24 sierpnia 2019


Ci, którzy boją się zaangażowania.
24 sierpnia 2019, 22:27

Czasami ludzie spotykają się z sytuacją, kiedy poznają drugiego człowieka, ten człowiek ich czymś zahacza, wsystko wygląda pięknie i ładnie aż tu nagle słyszą coś w stylu : jesteś wspaniała, cudowna i jesteś najlepszą osobą jaką spotkałem, ale ja mam takie problemy ze sobą, że boje się zaangażować. Nie chodzi o Ciebie, bo Ty jesteś super, ale JA niestety no mam takie problemy. Albo ja nie zasługuję na Ciebie. Oczywiście podaje przykład kobiety ale mężczyźni również bywają w takich sytuacjach. 

Po pierwsze, dlaczego nie należy w to wierzyć. No przede wszystkim dlatego, że takie słowa oznaczają mniej więcej tyle co : nie chcę Cię, ale czuje się odpowiedzialny za Twoje uczucia i boje się powiedzieć wprost że po prostu chodzi o Ciebie. Oznacza to również, że człwoiek bardzo dba o to jak wygląda w naszych oczach bo nie istnieje coś takiego jak ktoś kto kocha ale jest za bardzo nieśmiały, albo za bardzo się boi żeby być razem. On nie kocha, a przynajmniej nie wystarczająco. Gwarantuję, że kiedy on spotka tą którą pokocha, to nie będzie się bał ani zaangażowania, ani niczego  innego. Wyobrażacie sobie, że kochacie kogoś bardzo i nie robicie wszystkiego żeby z tą osobą być? Ja nie. W każdym takim przypadku jest to po prostu zwykłe gadanie i dlatego nie trzeba na to zwracać uwagi. Należy powiedzieć - jak sobie życzysz i udać się spokojnie do wyjścia. 

Niektórzy neurotycy kiedy usłyszą takie słowa, zaczynają entuzjastycznie starać się udowodnić takiemu komuś, że wprost przeciwnie, zasługujesz na mnie i ja Ci to pokażę na wszelkie możliwe sposoby. Zaczynają być ratownikiem. I ta druga strona już wtedy ''ze strachu'' zaczyna uciekać w podskokach. Dlaczego nie warto być ratownikiem? Poprawna odpowiedź - dlatego.

Dlatego, że po pierwsze od tego są wykwalifikowane osoby, którym się za to płaci, i do których się przychodzi z własnej woli wtedy, kiedy tego sam zainteresowny chce. Po drugie, należy zawsze zadać sobie pytanie, co ja mogę poprawić w SWOIM życiu, i gwarantuję, że takie sfery się znajdą. Zawsze mamy nad czym pracować, bo życie to nieustanna praca i nauka. Także dajmy innym żyć w spokoju i skupmy się na sobie. Po trzecie, to jest zadanie bardzo niewdzięczne i casem bycie ratownikiem może się zakończyć w sposób tragiczny dla niego samego. Kiedy chcemy komuś pomóc i uważamy, że ta osoba koniecznie nas potrzebuje, wtedy przyjmujemy pozycję od góry. Bywają sytuacje, kiedy na przykład kobieta o świetnie rozwiniętej karierze, piękna i wydawać by się mogło niezależna, utrzymuje męża menela i alkoholika. Dlaczego? Dlatego, że właśnie ona stała się taką ratowniczką. Jej się wydawało, że ona ma nad nim władzę, bo przecież on taki biedny i nieporadny. Dobrze wykwalifikowani podrywacze wiedzą, że najlepiej na początku znajomości przyjąć właśnie pozycję od dołu, i dać komuś ''władzę'' nad sobą. A kiedy ten nasz wybawca poczuje się pewnie i poczuje, że ma kontrolę, podrywacz pakuje mebelki na plecy i znika. A ratownik zostaje z palcem w dupie, nie rozumiejąc niczego, i latami często nie mogąc sobie poradzić z sytuacją. Bo uzależnia się od tego biedaczyska. 

Z tego powodu, ratownictwo zostawmy wykwalifikowanym ludziom którzy robią to profesjonalnie, a sami skupmy się na tym, żeby ratować siebie, tylko i wyłącznie. Dlatego jeśli ktoś jest taki nieśmiały i strachliwy, że boi się zaangażować w związek z nami, nie ma czego żałować. Trzeba zrzucić z głowy swoje iluzje o tym, że to na pewno wina jego rodziców, dziadków, pracodawcy i Pani na poczcie. Trzeba powiedzieć sobie, przykro mi, nie wystarczająco mu się spodobałam, nie jestem wartością dla tej osoby, bo gdybym była, ta osoba po prostu by nie zaproponowała mi rozstania. A skoro zaproponowała to się zgadzam i idę dalej bo gdzieś tam jest ktoś, kto będzie chciał mnie taką jaka jestem i jeśli mnie na prawdę pokocha, to nie będzie mowy o żadnych traumach z dzieciństwa.

Znam kobietę, która poznała mężczyznę po bardzo trudnych przejściach, po miesiącu znajomości zamieszkali razem ze swoimi dziećmi z poprzednich małżeństw a po 3 miesiącach się zaręczyli. To jest facet, który nie bał się niczego, wiedział że kocha tą kobietę i wiedział czego chce. Także na prawdę nie wierzcie w te bzdury i absolutnie niech was Matka Boska broni cokolwiek takiemu komuś tłumaczyć. Niech idzie, życzcie mu wiatru w żagle i tyle. Gwarantuję, że za jakiś czas zobaczycie go jak spaceruje zakochany z nową ukochaną i wtedy, jeśli w porę nie pozbyć się iluzji, to dopiero może zaboleć i ukłuć. Nie warto :)

Ci, którzy boją się zaangażowania.
24 sierpnia 2019, 22:27

Czasami ludzie spotykają się z sytuacją, kiedy poznają drugiego człowieka, ten człowiek ich czymś zahacza, wsystko wygląda pięknie i ładnie aż tu nagle słyszą coś w stylu : jesteś wspaniała, cudowna i jesteś najlepszą osobą jaką spotkałem, ale ja mam takie problemy ze sobą, że boje się zaangażować. Nie chodzi o Ciebie, bo Ty jesteś super, ale JA niestety no mam takie problemy. Albo ja nie zasługuję na Ciebie. Oczywiście podaje przykład kobiety ale mężczyźni również bywają w takich sytuacjach. 

Po pierwsze, dlaczego nie należy w to wierzyć. No przede wszystkim dlatego, że takie słowa oznaczają mniej więcej tyle co : nie chcę Cię, ale czuje się odpowiedzialny za Twoje uczucia i boje się powiedzieć wprost że po prostu chodzi o Ciebie. Oznacza to również, że człwoiek bardzo dba o to jak wygląda w naszych oczach bo nie istnieje coś takiego jak ktoś kto kocha ale jest za bardzo nieśmiały, albo za bardzo się boi żeby być razem. On nie kocha, a przynajmniej nie wystarczająco. Gwarantuję, że kiedy on spotka tą którą pokocha, to nie będzie się bał ani zaangażowania, ani niczego  innego. Wyobrażacie sobie, że kochacie kogoś bardzo i nie robicie wszystkiego żeby z tą osobą być? Ja nie. W każdym takim przypadku jest to po prostu zwykłe gadanie i dlatego nie trzeba na to zwracać uwagi. Należy powiedzieć - jak sobie życzysz i udać się spokojnie do wyjścia. 

Niektórzy neurotycy kiedy usłyszą takie słowa, zaczynają entuzjastycznie starać się udowodnić takiemu komuś, że wprost przeciwnie, zasługujesz na mnie i ja Ci to pokażę na wszelkie możliwe sposoby. Zaczynają być ratownikiem. I ta druga strona już wtedy ''ze strachu'' zaczyna uciekać w podskokach. Dlaczego nie warto być ratownikiem? Poprawna odpowiedź - dlatego.

Dlatego, że po pierwsze od tego są wykwalifikowane osoby, którym się za to płaci, i do których się przychodzi z własnej woli wtedy, kiedy tego sam zainteresowny chce. Po drugie, należy zawsze zadać sobie pytanie, co ja mogę poprawić w SWOIM życiu, i gwarantuję, że takie sfery się znajdą. Zawsze mamy nad czym pracować, bo życie to nieustanna praca i nauka. Także dajmy innym żyć w spokoju i skupmy się na sobie. Po trzecie, to jest zadanie bardzo niewdzięczne i casem bycie ratownikiem może się zakończyć w sposób tragiczny dla niego samego. Kiedy chcemy komuś pomóc i uważamy, że ta osoba koniecznie nas potrzebuje, wtedy przyjmujemy pozycję od góry. Bywają sytuacje, kiedy na przykład kobieta o świetnie rozwiniętej karierze, piękna i wydawać by się mogło niezależna, utrzymuje męża menela i alkoholika. Dlaczego? Dlatego, że właśnie ona stała się taką ratowniczką. Jej się wydawało, że ona ma nad nim władzę, bo przecież on taki biedny i nieporadny. Dobrze wykwalifikowani podrywacze wiedzą, że najlepiej na początku znajomości przyjąć właśnie pozycję od dołu, i dać komuś ''władzę'' nad sobą. A kiedy ten nasz wybawca poczuje się pewnie i poczuje, że ma kontrolę, podrywacz pakuje mebelki na plecy i znika. A ratownik zostaje z palcem w dupie, nie rozumiejąc niczego, i latami często nie mogąc sobie poradzić z sytuacją. Bo uzależnia się od tego biedaczyska. 

Z tego powodu, ratownictwo zostawmy wykwalifikowanym ludziom którzy robią to profesjonalnie, a sami skupmy się na tym, żeby ratować siebie, tylko i wyłącznie. Dlatego jeśli ktoś jest taki nieśmiały i strachliwy, że boi się zaangażować w związek z nami, nie ma czego żałować. Trzeba zrzucić z głowy swoje iluzje o tym, że to na pewno wina jego rodziców, dziadków, pracodawcy i Pani na poczcie. Trzeba powiedzieć sobie, przykro mi, nie wystarczająco mu się spodobałam, nie jestem wartością dla tej osoby, bo gdybym była, ta osoba po prostu by nie zaproponowała mi rozstania. A skoro zaproponowała to się zgadzam i idę dalej bo gdzieś tam jest ktoś, kto będzie chciał mnie taką jaka jestem i jeśli mnie na prawdę pokocha, to nie będzie mowy o żadnych traumach z dzieciństwa.

Znam kobietę, która poznała mężczyznę po bardzo trudnych przejściach, po miesiącu znajomości zamieszkali razem ze swoimi dziećmi z poprzednich małżeństw a po 3 miesiącach się zaręczyli. To jest facet, który nie bał się niczego, wiedział że kocha tą kobietę i wiedział czego chce. Także na prawdę nie wierzcie w te bzdury i absolutnie niech was Matka Boska broni cokolwiek takiemu komuś tłumaczyć. Niech idzie, życzcie mu wiatru w żagle i tyle. Gwarantuję, że za jakiś czas zobaczycie go jak spaceruje zakochany z nową ukochaną i wtedy, jeśli w porę nie pozbyć się iluzji, to dopiero może zaboleć i ukłuć. Nie warto :)