01 maja 2019, 12:16
Witam wszystkich.
Zawsze mnie zastanawiało, jak to się dzieje, że bite kobiety pozostają ze swoim oprawcą. A często nawet bronią go jak lwice. Był to dla mnie nie pojęty fenomen. Na logikę zwykle wszystko wydaje się proste, nie zawsze jednak takim jest.
Jak powstaje taka sytuacja? Jak można się z niej wydostać i jakie kroki podjąć ku wyzwoleniu się? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć.
Czasem pojęcie "naszego terenu" nie do końca się ma do tego gdzie faktycznie jest nasz teren, czyli strefa wpływu. Teoretycznie wiemy, że nikt nie ma prawa do naszego ciała. Wiemy, że nasz dom jest naszym terenem i możemy z niego wyrzucić każdego kogo zachowanie nam nie odpowiada. Jeżeli jednak pozostajemy w zależności (finansowej, emocjonalnej lub jakiejkolwiek innej) od kogoś, to nie będziemy w stanie wyrzucić go ze swojego terenu. Jeśli tak jest, oznacza to, że teren nie jest nasz. Oznacza to, że oddaliśmy nasz teren komuś kto ma nad nami władzę. I teraz trzeba zrobić wszystko, żeby ten teren odzyskać.
Psychika człowieka w sytuacji zagrożenia lub ataku reaguje na dwa sposoby. Uciekaj, albo walcz. Co to znaczy? Znaczy to, że kiedy ktoś nas atakuje fizycznie to albo trzeba dać mu w mordę albo spakować walizki i uciec. Ale osoba zależna nie może zrobić ani jednego ani drugiego. Boimy się. Dać w mordę komuś silniejszemu od nas nie możemy. Uciec od kogoś od kogo jesteśmy całkowicie zależni też nie możemy. Co robi wtedy nasza psychika? Znajduje 3 rozwiązanie. Zakochać się w tej osobie. Stąd też bierze się syndrom Sztokholmski. Zaczynamy być w jeszcze większej zależności i tłumaczymy sobie, że to taki wspaniały człowiek a jak jest trzeźwy to już w ogóle anioł wcielony. A jaki dobry ojciec, no po prostu lepszego nie da się znaleźć.
Dlatego właśnie, że psychika nie znajduje innego rozwiązania musimy się zakochać w oprawcy i wtedy mamy wytłumaczenie naszego pozostawania w tej sytuacji. Wytłumaczeniem jest - bo ja go tak bardzo kocham. Oczywiście to nie jest żadna miłość, ale nie o tym dzisiaj.
Jak się z tego wykaraskać?
Niektórzy mądrzy radzą takiej osobie - zostaw go. Mama na przykład, może powiedzieć coś w stylu - córeczko, on na Ciebie nie zasługuje, odejdź, zostaw zapomnij. Łatwo być teoretykiem Kung Fu, ale życie nie wygląda tak jak nasze teorie. Gdyby faktycznie to było takie proste to zjawisko przemocy w rodzinie nie występowałoby na tak wielką skalę prawda?
Pierwsze co taka osoba zależna powinna zrobić, to powoli zacząć zabierać siebie od oprawcy. Najlepiej fizycznie, a jeśli się nie da póki co, psychicznie. Czyli znaleźć sobie pracę, żeby przestać być finansowo zależną. Nie da rady odejść, jeśli całe nasze życie finansuje ktoś od kogo chcemy odejść. Na początku nawet mało płatną. Nie należy myśleć, że nie opłaca mi się iść do takiej mało płatnej pracy. Na pewno nie opłaca się być w pozycji listwy podłogowej i zbierać okruchy spod stołu. To na pewno. Natomiast opłaca się robić wszystko to, co nas wzmocni, zwiększy naszą wartość w oczach nas samych i odda nam szacunek do siebie. Więc szukamy pracy.
Jeśli sytuacja jest na tyle niebezpieczna, że zagraża życiu trzeba walczyć w polu prawnym. Nie trzeba być sędzia ani adwokatem. Trzeba zrozumieć, że istnieje realne zagrożenie życia i trzeba się ratować.
Kiedy mamy pracę, po pierwsze wzrasta nasza wartości obiektywna. Zaczynamy powolutku wstawać na własne nogi. Widzimy, że jakaś tam siła w nas jest. W pracy możemy poznać nowych ludzi, którzy pokażą nam że jesteśmy osobą wartościową. (Zawsze trzeba samemu o sobie to wiedzieć ale człowiek w takiej sytuacji nie może myśleć i postępować trzeźwo i racjonalnie). I znowu nasza siła trochę rośnie. Dzięki temu mamy możliwość odseparować się od osoby która nas krzywdzi. Możemy na przykład wyprowadzić się. Najlepiej to zrobić od razu, ale nie zawsze jest to możliwe. Nie będąc w jednym polu z tą osobą, możemy już oddychać i poczuć się bezpiecznie. Kiedy już usuniemy z naszego zasięgu zagrożenie, wtedy jest szansa że zaczniemy postępować bardziej racjonalnie i mamy szansę na całkowite wyjście z tej sytuacji. Oczywiście długa droga przed nami, na pewno jest to bardzo trudne i wymaga od nas zaangażowania całej naszej siły i energii oraz woli.
Dlaczego warto? Dlatego że nie urodziliśmy się po to, żeby ktoś wycierał sobie nami buty.