Archiwum 07 maja 2019


O granicach po raz pierwszy.
07 maja 2019, 13:31

Tak jak obiecałam, zaczniemy powoli poruszać tematy trudne. Jednym z nich jest temat granic. Z pozoru nic skąplikowanego. Każdy przecież wie, co to znaczy stawiać granice prawda ?

Jak się okazuje, nie do końca. Mnie też zawsze wydawało się, że doskonale to rozumiem i stosuję to w swoim życiu. Do momentu, kiedy życie pokazało mi bardzo dotkliwie, że nie mam pojęcia o niczym i granic stawiać nie potrafię w ogóle. I dobrze, bo nic nas tak nie podnosi na wyższy poziom jak porządny kryzys. Z tematem granic spotkałam się jakiś czas temu, kiedy leżałam na podłodze a moja samoocena nie tyle, że była niska. Jej nie było w ogóle. Wtedy dotarło do mnie także, że kompletnie nie potrafię stawiać granic w żadnych relacjach i przez to spotykam się z różnymi problemami w tej sferze, a zrozumiałam, że to bardzo przydatna a nawet niezbędna umiejętność, której postanowiłam się nauczyć.

Chciałam tylko powiedzieć, że nie wystarczy coś zrozumieć. Trzeba wszystko wprowadzać w życie, bo nawet jak przeczytamy wszystkie książki tego świata pod tytułem jak zostać milionerem w 5 dni, lub jak szybko poderwać prezesa Banku Narodowego a nie zmienimy swojego zachowania to możemy sobie podarować jakiekolwiek nadzieje i plany, że cokolwiek się zmieni. WSZYSTKO trzeba zaczynać i kończyć od zmiany postępowania. Codziennie w każdej możliwej sytuacji, a wbrew pozorom mamy miliony możliwości każdego dnia żeby coś powoli zmieniać. 

Co to jest działanie w granicach? Jest to działanie, które dotyczy tylko nas samych i nie wchodzi na pole innych ludzi. Czyli np. komentowanie czyjegoś wyglądu, nawet mówienie komuś że pięknie wygląda jest wyjściem z granic. Nie chodzi tu jednak o skrajności, ale to za chwilę wyjaśnimy. Wszystko co robimy lub próbujemy robić w polu innych ludzi jeśli nie zostaliśmy o to bezpośrednio poproszeni, jest wychodzeniem ze swoich granic. I to jest chyba najważniejsze, bo nawet nie chodzi o to, na co pozwalamy lub nie innym. Chodzi głównie o to, co sami robimy. Nikt nie może przekroczyć naszych granic, jeśli MY mu na to nie pozwolimy. Dlatego wszystko jak zwykle w naszych rękach.

Wszelkie doradzanie komuś, wygłaszanie opinii, zadawanie nachalnych pytań jest próbą zlania granic. Również bezustanne pytania i prośby o radę, opowiadanie komuś wszystkich szczegółów ze swojego życia, mówienie komuś co ma robić (nawet w stosunku do nas) jest także zlaniem granic.

Nasze oczekiwanie czegokolwiek od innych ludzi jest to nie pilnowanie swoich granic. Większość osób własnie tak postępuje. Warto to zmienić, ponieważ dzięki temu wzrasta natychmiast nasza samoocena, i nasza wartość w oczach nas samych a nawet w oczach innych. 

Według mnie proces ten jest bardzo trudny i można się o tym przekonać niemal natychmiast, kiedy tylko zaczniemy budiować i wzmacniać te granice. Szczególnie, jeśli całe życie postępujemy zupełnie inaczej. Sama ciągle się tego uczę i pomimo tego, że jest coraz lepiej, nadal czuje się ,,sto lat za murzynami''. Powoli jednak zmierzam w tym kierunku, nie wiem może w wieku 70 lat wskoczę na ten level :)

Czego zatem warto się nauczyć? Po pierwsze nigdy nie pytać się nikogo o zdanie. My sami musimy wiedzieć, czy postępujemy dobrze czy nie. Jeśli czujemy, że nie wiemy jak się zachować, i czujemy że sytuacja jest dla nas trudna, nie dzwonimy po koleżankach, sąsiadach i nie idziemy także z tym do księdza proboszcza. Dlaczego? Dlatego, że my zawsze wiemy co mamy zrobić i co jest dla nas dobre. Tylko czasem to wymaga tak wielu zmian, których się boimy że chcemy od kogoś usłyszeć że nie musimy tego zmieniać. Oczekujemy, że inni nam dadzą magiczną tabletkę w postaci złotej rady i jakoś ominiemy ten dyskomfort związany ze zmianami. Oczywiście w efekcie znowu nasza wartość obiektywna spada bo czujemy się słabi i pozostajemy w sytuacji niekorzystnej dla nas. Ja sama tak robiłam. Pytałam się wszystkich co mam robić, i tak nigdy tego nie słuchałam a na koniec i tak zrobiłam tak, jak od początku wiedziałam, że powinnam. I tak czy siak, musiałam się zmierzyć ze zmianą i dyskomfortem. Ale na tym życie polega, żeby ciągle się zmieniać. 

Jeśli nie wiemy w co się ubrać, to przebieramy się tyle razy, aż zdecydujemy, że wyglądamy dobrze. I absolutnie proszę nikogo się pytać co sądzą o naszym wyborze. Jeśli my wiemy że dobrze wyglądamy, to po pierwsze spodobamy się innym, a po drugie jeśli żyjemy po to, żeby się podobać wszystkim i każdemu, to radziłabym przemyśleć swoje motywacje, bo coś takiego nie jest zwyczajnie możliwe. Jedyna osoba na opinii której powinno nam zależeć, to my sami. Zawsze będą osoby, które będą nas krytykować, a szczególnie można to dostrzec, kiedy zaczniemy robić coś więcej niż te osoby krytykujące nas. Ja już to zauważyłam, odkąd piszę tego bloga (pozdrowienia :)). Także proszę na prawdę polegać tylko na swojej opinii. 

Tutaj nie chodzi o jakieś popadanie w skrajności i oczywiście nie ma nic złego w wymienianiu się opiniami i rozmowami na ten temat. To jest zawsze coś wartościowego poznać różne punkty widzenia, i porozmawiać z innmi. Ale to ma sens tylko wtedy, kiedy mamy na prawdę silne granice. Postaram się to pokazać na przykładzie.

No powiedzmy idziemy na imprezę. Kupiliśmy sukienkę, co do której nie jesteśmy pewni, czy nas nie pogrubia i czy dobrze wyglądamy. To znaczy, że opinii własnej na ten temat nie mamy. Pytamy się Kasi, jak wyglądamy. Kasia mówi, że wyglądamy jak milion dolarów, zjawiskowo pięknie. Cieszymy się i w sumie stwierdzamy że faktycznie jest dobrze. Ale dla pewności pytamy się jeszcze Gosi. Gosia mówi że okropnie wyglądamy, sukienka nas pogrubia i w ogóle mamy za krótkie nogi a ten kolor zdecydowanie nie jest naszym kolorem. No i huśtawka jedzie w drugą stronę. Co z tego wyniknęło? No po pierwsze to, że jesteśmy w tym samym punkcie i dalej nie wiemy co robić. Po drugie opinia innych szarpie nami jak wiatr starą szmatę na kiju. Także mam nadzieję, że rozumiemy to.

Jeśli nie mając silnych granic zachowujemy się w taki sposób, to jest to jęczenie, szukanie nańki i opiekuna. I oczywiście najgorsze, czyli bycie zależnym od innych. A mnie się wydaje, że słowo osoba zależna i szczęśliwa nie występuje w wersji 2 w 1. To jest oksymoron. Musimy wybrać, a wybierać zawsze należy swoje szczęście. 

Może niektórym się wydaje, że taka osobi, która zrobi swoje granice silnymi, jest zimna i niedostępna i nie przyjemna w kontakcie z innymi. Nic bardziej mylnego. Ktoś taki nie wywiera na nas żadnej presji, nie zrzuca na nas ciężaru odpowiedzialności za swoje samopoczucie, życie i jeszcze co tam możliwe. Niczego od nas nie oczekuje. Jesli odmówimy takiej osobie, lub kiedy ona będzie chciała porozmawiać a my nie bardzo ona to odbierze pozytywnie. Ona nie będzie się obrażać i robić cyrków. Taki człowiek nie wiesza się na innych, nie będzie nas zasypywał swoimi problemami i rozterkami życiowymi. A jeśli to jest osoba bliska naszemu sercu, to sami będziemy ciekawi co u niej się dzieje i wtedy ona pozostając w granicach opowie nam o tym. 

Mam taką jedną znajomą, która ma bardzo silne granice. To się od razu wyczuwa nawet na odległość. Z nią każdy przebywa z przyjemnością. A na pewno każdy ją szanuje. Ona jest zawsze chętna do pomocy jeśli zostanie o to poproszona ale sama nie włazi z brudnymi butami w niczyje życie. Nie wybiega przed szereg i nie wtyka nosa w nie swoje sprawy. Ją nie interesują plotki, ona ma swoje życie na tyle ciekawe, że w ogóle dla niej to żadna rozrywka. Nie trajkocze jak katarynka o sobie. Gwarantuje wam, że z takimi osobami chce się przebywać i one przyciągają innych do siebie. 

Znam również osoby, które postępują zupełnie odwrotnie. I są irytujące do bólu. Mówią mi np. nie ubieraj się tak, bo źle wyglądasz. Albo opowiadają bez końca o sobie, co robiły, a co uważają na taki a taki temat. Ich nie interesuje czy ja mam ochotę tego słuchać. Albo czy mnie ciekawi ich opinia na mój temat. Dla nich to nie istotne one muszą się nagadać, nawyrzucać z siebie te wszystkie śmieci. Oni uważają że są tak bardzo ważni że wszyscy tylko czekają aż otworzą buzię. Wszyscy się mają na nich skupić, bo przecież to jest dla wszystkich bardzo ciekawe co ta osoba robi. To jest skrajny egoizm podszyty czymś niepozornym. Ale nto jest ogromny egoizm. Dlatego zawsze reaguje w jeden sposób, mówię : Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. I odchodzę.

Tacy ludzie zawsze są nieatrakcyjni, bo wylewają się z granic jak gówno z szamba. Wyglądają śmiesznie i żałośnie. I wszyscy unikają takich ludzi, bo nikt nie chce mieć wysypanych śmieci na łeb. 

Poza tym, ludzie często nie zmieniają swojego zachowania dopóki w ich życiu jest jakas stabilizacja. Potem budzą się z ręką w nocniku, bo naprzykład zostali wyproszeni z relacji. I nie rozumieją dlaczego. Nagle nie mają już wyjścia i musza coś zmienić. A lepiej jest zmieniać coś, póki mamy czas, zanim ktoś nas wykopie z hukiem ze swojego życia. Nie ma na co czekać. Warto chociażby na tyle siebie wzmocnić, żeby potem nie leżeć latami w czarnej dziurze i nie płakać za chłopakiem który odszedł w siną dal z powodu naszego głupiego zachowania. 

Dlatego granice trzeba mieć i starac się mieć je silne. Najlepiej zacząć od dzisiaj. Postarajcie się, spróbować tak zachowywać. A gwarantuję, że to nie jest wcale takie proste. Także czas ucieka i nie jesteśmy młodsi a wręcz przeciwnie. Chociaż niektóre gwiazdy takie jak Krzysztof Ibisz co roku jest coraz młodszy, ale to pewnie jakieś dobre geny. Jeśli nie mamy takich genów które nas odmładzają to warto ruszyć tyłek i w końcu zacząć coś zmieniać :)