Najnowsze wpisy, strona 1


Jak poczuć się lepiej kosztem innych?
06 czerwca 2020, 13:12

Kazik śpiewał w piosence 12 groszy ''Jak powstają moje teksty, gdy mnie ktoś tak spyta, zakurwię z laczka i poprawię z kopyta''. Ja nie zamierzam nikogo bić, chociaż czasami chciałoby się komuś przywalić w łeb, tak na opamiętanie. Ale przejdźmy do tematu. A tematem dzisiejszym będzie krytykowanie innych. 

Osoba krytykująca innych zdradza jedną cechę bardzo wyraźnie. Jest to niskie poczucie własnej wartości. Drugą cechą którą możemy od razu zauważyć u takich ludzi, jest ich niczym nieuzasadnione poczucie własnej ważności dla innych. Krytyka, kiedy nie jesteśmy pytani o zdanie ma jeden cel - poprawić samopoczucie osoby krytykującej. Tylko tyle i aż tyle. Nic więcej krytyka nie niesie za sobą. Kiedy ktoś przychodzi do mnie i nie pytany o zdanie zaczyna mnie krytywać, lub krytykować to co robię, to ja wiem, że po pierwsze ta osoba nie ma nic do roboty, a po drugie myśli, że jej zdanie jest dla mnie strasznie ważne i koniecznie musi mnie poinformować o swoich przemyśleniach odnośnie mojej osoby. Więc gdyby ktoś jeszcze się nie zorientował, uroczyście oświadczam - nie, nie jesteście tak ważni jak wam się zdaje i swoje przemyślenia odnośnie innych zostawcie dla siebie. Po pierwsze, osoba szczęśliwa i zadowola z siebie nigdy nie będzie tracić czasu na takie bzdury jak krytyka. Ona ma na tyle oleju w głowie i na tyle skromności, że wie, że swoje zdanie na pewne tematy warto zatrzymać dla siebie, bo po pierwsze jest zajęta na tyle swoimi ważnymi sprawami, że nie ma nawet czasu pomyśleć o tym. Po drugie wie, że sama na pewno ma pewne obszary w życiu, które wymagają pracy i poprawy i skupia się na tym. Po trzecie, czuje się na tyle dobrze ze sobą, że nie musi dowartościowywać się kosztem innych wytykając im wszystkie błedy. Po czwarte w końcu, rozumie, że jej bardzo ważne zdanie na temat innych, jest ważne tylko dla niej samej bo innyh to średnio obchodzi. I po piąte rozumie, że to nic nie wnosi do życia innych ludzi, jest to negatywne i sprawia, że inny człowiek czuje się źle. Ale skoro ktoś lubi być takim wampirem i wysysać z innych energię, to chyba nie za dużo można poradzić. Jeśli ja wchodzę na kanał na YouTube osoby, która opowiada moim zdaniem farmazony, ja nie będę jej wypisywać negatywnych komentarzy na temat co ja sądzę o niej, jaka jest beznadziejna, niech się doszkoli, niech się zastanowi itd. Ja po prostu przestanę to oglądać. Mogę sobie pomyśleć różne rzeczy na temat tej osoby, ale czy ja będę się samobiczować i oglądać coś co sprawia że się denerwuje czy irytuje? A potem ta osoba napisze sprostowanie, zacznie się tłumaczyć i wysyłać w moją stronę negatywne komentarze. Że to ja jestem głupia a ona nie. A potem mnie to jeszcze bardziej nakręci i zacznę szukać dowodów na to że ona nie ma racji, żeby poczuć się lepiej. A potem zorganizujemy protest przeciwko sobie i będziemy się okładać pałami. Wiecie co? Wolę sobie zjeść arbuza i posłuchać czegoś co mi się podoba :). I od razu życie staje się fajniejsze. 

Jestem zdania że należy być szczerym. Należy mówić prawdę. Ale tylko wtedy, kiedy ktoś zapyta nas o zdanie. Takie osoby, które lubią krytykować innych bez ich bezpośredniej prośby o to, powinny spróbować podejsc na ulicy do 2 metrowego chłopa, który wyszedł prosto z siłowni i ma pitbulla wielkości byka na smyczy i zacząć go krytykować. Że wygląda na tępego koksa w dodatku łysy i pewnie ma małego, bo sterydy mają swoje konsekwencje. Na pewno bardzo szybko taka osoba przekona się, dlaczego nie warto tego robić :). Może będzie musiała wstawić sobie nowe zęby, wydać dużo pieniędzy i tłumaczyć się ze swojej głupoty w otoczeniu. Jeśli więc ktoś pyta mnie o moje zdanie na jakiś temat, będę zawsze mówiła to co myślę, niezależnie od tego czy komuś się podoba to co mówię, cczy nie. Ale nigdy nie podejdę do kogoś i nie powiem : wiesz Zośka, grubo wyglądasz w tej sukience. A w ogóle to masz płaską dupę, i w ogóle nie wiem jak to możliwe, że masz faceta. No na Boga. Mnie to osobiście bawi, bo zawsze się zastanawiam jak taka osoba się nakręca i aż się trzęsie żeby mi udowodnić że ona ma racje. A udowadniaj! Na zdrowie :)

Pojawia się tutaj zatem pytanie, czy nie można komuś powiedzieć czegoś negatywnego na jego temat, kiedy czujemy taką potrzebę i wyrazić swojego zdania ? A i owszem, można. Można wiele rzeczy. Można bić żonę nogą od stołu po pijanemu. Można topić małe szczeniaki bo nie mamy co z nimi zrobić. Można jeść czekoladę od rana do nocy. Można zdradzać i oszukiwać swoją dziewczynę. Można bardzo wiele rzeczy, pytanie tylko po co? Po co, i jakie będę tego konsekwencje? I czy chcemy je ponieść. Czy chcemy być żałosnym człowiekiem który jak na talerzu pokazuje innym swoje malutkie poczucie własnej wartości i traci w naszych oczach cały szacunek? Czy chcemy być postrzegani przez innych jak osoba, która nic nie wnosi do życia innych a wręcz przeciwnie? Czy chcemy żeby wszyscy dookoła wiedzieli jacy jesteśmy nieszcześliwi i chwytamy się takich sposobów żeby chociaż coś tam dla siebie wygrzebać? Decyzja należy do każdego z nas. 

Pozdrawiam wszystkich krytykantów i zachęcam gorąco do przemyślenia swojego zachowania :)

 

Porady od dupy strony ...
13 maja 2020, 21:30

... czyli jak szybko rozpieprzyć dobry związek. Jak zwykle życie samo w sobie przynosi najlepsze inspiracje, dlatego przychodzę dzisiaj do was z kolejną garstką przydatnych informacji. A w tym temacie jestem ekspertem, także proszę mi zaufać.

Dzisiaj porozmawiamy o tym, jak szybko i skuecznie doprowadzić swój związek do ruiny. Opiszę kilka podstawowych błędów, które wydaje mi się że często popełniamy, nie wiedząc jak tragiczne w skutkach może się to okazać. 

Wielu ludzi, kiedy są singlami mają bujne życie. Albo chociaż jakieś życie. Mają jakąś pracę, znajomych, zaintersowania, hobby - wiemy o co chodzi. Coś tam sobie robią, mają jakieś cele, jakieś ważne dla nich sprawy. Natomiast gdy na horyoncie zjawia się książe pędzący na swoim białym rumaku, wtedy te osoby uznają, że teraz już życie jest kompletne i nasza podróż zakończyła się. Więc pierwszym błędem jest ustawienie swojego partnera na pozycji - jedyny cel i sens mojego życia. No przecież już mamy to o czym marzyliśmy całe życie, więc można zakończyć pogoń za zasobami życiowymi i w końcu odetchnąć, tak? Otóż nie.

Kiedy zapadamy się w związek i powoli odcinamy nasze różne akywności, znajomych, inne relacje, wtedy dzieje się rzecz następująca. Przerzucamy odpowiedzialność za nasze życie na naszego partnera. I odłączamy wszystkie wtyczki z prądem. Teraz to on jest centrum wrzechświata, i prąd płynie tylko z jednego źródła. Więc to on musi nam zapewnić szczęście, rozrywkę, zabawę, śmiech, emocje itd. Po pierwsze jest to bardzo obciążające dla drugiej osoby, która oczywiście prędzej czy później poczuje ten bagaż na swoich plecach. Po drugie, tracimy siebie a to oznacza, że nic nie wnosimy do związku. Więc stajemy się egoistami, którzy tylko stoją z łapką wyciągniętą przed siebie. Często mówi się, że błędem jest to, że będąc już jakiś czas w związku jesteśmy zbyt pewni tego, że w nim pozostaniemy i przestajemy się starać. Mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem, ale nie całkowicie. Przestajemy się starać o siebie, czyli zaczynamy być NUDNI. A z pustego i Salomon nie naleje. Skoro nic nie robimy, nie stawiamy sobie żadnych wyzwań, nic nie przeżywamy, nie mamy doświadczeń, a dodatkowo wkładamy coraz więcej kamieni do plecaka naszego partnera, to znaczy również, że przestajemy wnosić wartość do związku. I nie ważne że gotujemy obiady, sprzątamy i gramy na organach koncerty dla naszego ukochanego. Dopóki skupiamy się na nim i tylko na nim, to on przestanie mieć przyjemność z przebywania z nami. I czasem powoli, a czasem bardzo szybko zacznie się wycofywać. Tutaj żadna miłość nie pomoże. Wyobraźcie sobie że macie kogoś w domu, kto nie ma w ogóle żadnego celu poza przebywania z wami. Ta osoba zaczyna was nudzić. Nie czujecie żadnej ekscytacji w kontakcie z nią, nie czujecie już zainteresowania. I to zabije każdą miłość. Albo co najwyżej znajdzie się inna na boku od miłego spędzania czasu a w domu będzie zawsze czekała pyszna ogórkowa i mielone. 

Jeśli sytuacja się nie zmieni, i osoba zainteresowana nie otrząśnie się z letargu, prowadzi to do kolejnego błędu. Do więzienia i niewolnictwa. Każdy człowiek, nawet jeśli nie ma kontaktu ze sobą i swoimi emocjami czuje, kiedy ktoś się dystansuje. To się wyczuwa na poziomie komórkowym i całe ciało aż się trzęsie ze strachu. I słowa tutaj nie są potrzebne. To się po prostu wie. I tutaj jest kolejna okazja do zmiany swojego zachowania. Jeśli człowiek się opamięta w porę, to jest szansa to wszystko naprawić. Jeśli jednak się nie opamięta, zaczyna się bać. Bać się odrzucenia. Taki człowiek czuje, że partner się wycofuje, jest nieobecny, bez energii. I reakcją na ten strach, najczęściej jest kontrola. Zaczyna się wpychać swojego partnera do więzienia, bardzo powoli i bardzo subtelnie. Wkróce partner również ani się nie obejrzy, a przestanie mieć swoje życie. Zaczną się awantury, kiedy on będzie chciał zrobić coś dla siebie, samemu. Zaczną się pretensje. Histeria. Płacz. Wpędzanie w poczucie winy (Ja Ci tyle daje, tak się poświęcam dla Ciebie, zawsze jestem dostępna/y dla Ciebie a Ty co?). Gdyby taka osoba się na chwilę zatrzymała i pomyślała - w sumie dlaczego ten człowiek ma chcieć ze mną przebywać i spędzać czas, skoro ja mu nic nie mam do dania - to mogłaby mądrze to rozegrać. Ale najczęściej najpierw musi dojść do jakiegoś szoku jak zdrada, rozstanie, żeby człowiek chciał się zmienić. Często już wtedy jest za późno na ratowanie. Więc póki co ona zna jedyną metodę na pozbycie się dyskomfortu spowodowanego dystansowaniem się partnera - kontrola. I próbuje sprowadzić swojego partnera do takiego samego poziomu, czyli żeby on nie miał najlepiej nic innego w życiu. I wtedy będzie się bał odejść. Dużo osób żyją w takich związkach przez lata. Więc z jakiegoś powodu im to odpowiada, ja jednak uważam, że nie jest to zdrowa sytuacja dla żadnej ze stron. 

Kolejną sprawą (i tutaj się zwracam raczej do kobiet) jest bycie mamusią dla swojego partnera. Pilnowanie czy zjadł, czy wziął leki, czy nastawił budzik, czy poszedł do lekarza i tak dalej. Po pierwsze wydaje mi się (nie jestem mężczyzną co prawda, ale tak czuję), że to całkowicie obcina facetowi jaja. No on jest dorosłym mężczyzną, a tutaj ktoś traktuje go jakby był conajmniej ułomny. Co on nie wie kiedy ma zjeść? Chyba nie trzeba dorosłemu mężczyźnie zabierać kierownicy od jego życia. Skoro nie wstanie do pracy, to nie pójdzie do niej, dostanie nagane od szefa albo nie, i następnym razem będzie pilnował, żeby wstać na czas. A jak nie będzie pilnował, to zostanie zwolniony z pracy. A jeśli potem sobie nie poszuka drugiej, to wiemy że ten człowiek nie bardzo lubi pracować i zarabiać i wtedy możemy podjąć decyzję co robić. Ale takie bawienie się w mamusię w mojej opinii i z mojego doświadzenia ma na celu uchronienie się od zobaczenia człowieka takim, jakim jest bo boimy się że jak on nie będzie taki jak chcemy to my nie damy rady się rozstać. Więc pozostajemy w bezpiecznej iluzorycznej kontroli i nie musimy się zabrać za robotę nad sobą. Poza tym, jeśli stajemy się mamą, to zastanówmy się, który zdrowy człowiek chce sypiać i uprawiać seks z własną matką? Oprócz Edypa, nie znam takiego. Więc z pożądaniem też możemy się pożegnać.

Oprócz bycia mamą, odwrotność tego zjawiska również może być pomocne w rozwaleniu relacji. Czyli bycie malutkim nieporadnym dzieckiem i stawianie znów partnera w roli rodzica. Czyli zachowywanie się jak małe dziecko, które wszystkiego się boi, jest ofiarą i oczekuje nieustającego wsparcia w każdej sprawie i każdej sytuacji. Niektórym się wydaje że to takie słodkie. Oczywiście kobieta jest kobietą, ona nie wniesie szafy na 4 piętro a facet da radę. Kobiety przeważnie są słabsze fizycznie od mężczyzn i myślę że mężczyznom się to podoba. Ale my tutaj mówimy o skrajnościach. Czyli kobieta dorosła mogłoby się wydawać, oczekuje że facet będzie z nią 24 godziny na dobę i pomagał jej w każdym najmniejszym problemie. Nawet jeśli on ma swoje problemy, swoje sprawy, zmartwienia. Nie ważne, on ma być na warcie cały czas w gotowości. Ja tak lubiłam robić, szczególnie lubiłam używać takiej manipulacji, kiedy mój facet nie odbierał to ja mówiłam - nie odbierasz, nie mogę na Ciebie liczyć, a CO JAK MI SIĘ COŚ STANIE ?!?!?!. Jak się możecie domyślić, już nie jesteśmy razem :D. Więc osoba, która obiektywnie może sobie poradzić z jakąś sytuacją, a biegnie od razu do partnera z płaczem ALE CO JA MAM ROBIĆ, na pewno jest na dobrej drodze do rozpieprzenia swojego związku. Oczywiście są sytuacje ciężkie kiedy na prawdę potrzebujemy wsparcia i wtedy miło by było gdyby partner był dla nas. Ale jeśli to wygląda tak, że prawie że kupy nie możemy zrobić bez niego, to warto się zastanowić. 

Wymieniłam tylko kilka błędów, które popełniamy w relacjach. Natomiast wiem że nie każy lubi czytać powieści, dlatgo kończymy na dzisiaj. Życzę wam jak najlepszych związków, szczęśliwych i życzę wam nie popełniania błędów aby uchronić się przed niepotrzebnym cierpieniem. 

Kto nam zrobił szach-mat?
15 marca 2020, 23:31

Witam wszystkich serdecznie, w tych ciekawych czasach w których żyjemy (od dawna). Chciałabym się z wami podzielić kilkoma informacjami na temat obecnej sytuacji, która wszystkich wprawia w przerażenie i panikę. Nie mam na celu przekonywać nikogo, że mam rację. Mam na celu coś innego. Mianowicie to, że bardzo przykro mi patrzeć na ludzi, którzy przestali samodzielnie myśleć. Przestali zadawać pytania. I jak owce podążają tylko za tą, która idzie przed nimi. 

Chciałabym żeby każdy z nas zaczął przynajmniej otwierać powoli oczy na to co się dzieje wokół nas, i zdobywać informacje zamiast biegać do sklepu po papier toaletowy.

Zacznijmy od początku. W Chinach wybuchła epidemia koronowirusa. W mieście Wuhan. Co jest w mieście Wuhan? Ano jest laboratorium biologiczne 4 stopnia. Laboratorium, w którym tworzy się wirusy, między innymi. Na pewno jest to zupełny przypadek. 6 tygodni przed podaniem przez media pierwszych informacji o stasznym zabójczym wirusie, odbyła się konferencja na czele której stała fundacja Billa Gatesa i jego małżonki oraz największych ekonomistów świata. Na tej konferencji zrobili oni symulację pandemii. KORONOWIRUSA. Symulacja dotyczyła skutków pandemii, rozprzestrzeniania się wirusa oraz tego co po kolei będzie następowało (puste półki w sklepach też zostały uwzględnione). Na pewno również jest to zupełny zbieg okoliczności. Kilka dni temu w Izraelu ogłoszono, że wkrótce pojawi się szczepionka na koronowirusa. Na pytanie jak to możliwe, że tak szybko, oznajmili, że DZIĘKI BOGU już od jakiegoś czasu pracowali nad szczepionką na koronowirusa. Co za szczęście w nieszczęściu. Pojawia się pytanie, dlaczego akurat jest to wirus a nie np. bakteria? Bakterie można zobaczyć pod mikroskopem natychmiast, może dlatego. Zobaczyć wirusa nie jest tak łatwo, potrzebny jest do tego mikroskop elektronowy i pieniądze oraz czas. Zawsze można powiedzieć że to wola Pana Boga. Jest takie powiedzenie, '' kto ma najwięcej korzyści z przestępstwa? Ten kto je popełnia''. Jeśli nie rozumiemy co się dzieje, trzeba zwrócić twarz w stronę tego, kto na tym skorzysta. 

Od zawsze wiadomo i nie trzeba być geniuszem żeby to wiedzieć, że jeśli chce się wprowadzić drastyczne zmiany w społeczeństwie, to trzeba to zrobić mądrze. Nie można powiedzieć : od dzisiaj będziemy was całkowicie kontrolować, każdy aspekt waszego życia włącznie z tym, kiedy robicie kupę. Zaraz będzie afera, protesty, ludzie będą się bronić. Jak więc trzeba to załatwić? Problem - Reakcja - Rozwiązanie. Trzeba doprowadzić do takiej sytuacji, żeby ludzie sami prosili nas o to, co chcemy wprowadzić. A wtedy my niczym magik wyciągniemy z kapelusza rozwiązanie problemu, którego iluzje sami stworzyliśmy. To jest właśnie to, czego jesteśmy teraz świadkami. Magik czeka na swoją czarodziejską sztuczkę, zacierając ręce. A my zaraz pobiegniemy z błaganiem go o rozwiązanie. Voila!

Kiedy człowiek zgodzi się na wszystko i na każdych warunkach? W sytuacji zagrożenia życia i w panicznym strachu przed nieznanym. Voila po raz drugi. Co się dzieje teraz? Panika, ludzie umierają masowo, wirus zapierdala po wszystkich krajach świata z prędkością światła, przenosi się drogą kropelkową, na banknotach, na rękach, na cyckach i w ogóle niczego nie dotykajmy bo tam na pewno czai się wirus. Co się z nami dzieje? WSZYSCY grzeją temat naokrągło, latamy po sklepach i robimy zapasy, i pokazujemy tym którzy już dawno zaplanowali nasze zachowanie, że mieli rację. Panikujemy i o to chodzi. Nie ważne jak bardzo niebezpieczny jest ten wirus, ważne jest to, żebyśmy uwierzyli że jest, bo efekt i reakcja jest taka sama. 

Umierają tysiące ludzi. Chciałabym zapytać, gdzie i kim są Ci umierający ludzie? Gdzie oni są grzebani? Skąd wiemy że te liczby są prawdziwe? Wszystkie informacje które mamy pochodzą z mediów. A media mówią czyim głosem? Kto decyduje co będziemy wiedzieć a czego nie? No właśnie. Zastanówmy się.

Włochy są w krytycznej sytuacji. Ja znam osobiście parunastu Włochów, i wiem że są to ludzie bardzo towarzyscy i gadatliwi. Uwielbiają się dzielić ze sobą nawzajem informacjami. I pytam tych ludzi, czy ktoś z ich znajomych, rodziny zna kogoś kto jest chory. Póki co 1 osoba, lat 70. A jestem pewna, że gdyby w bliskim czy nawet dalszym otoczeniu były jakieś przypadki to Włosi na pewno by sobie o tym opowiedzieli. Dziewczyna jednego z tych chłopaków pracuje w szpitalu w Turynie, czyli w północnych Włoszech, najbardziej zainfekowanej części Włoch. Pytam go więc ile osób zmarło w tym szpitalu? Zero. Co prawda mają więcej pacjentów ale nie umarł nikt( Dzięki Bogu). Więc ja się pytam, kim są Ci umierający ludzie, gdzie są ich rodziny, gdzie są dowody? 

Kolejna sprawa - dlaczego w szpitalach jest teraz masa ludzi? 

Co robi przeciętna osoba, która zachoruje na przeziębienie lub grypę? Bierze jakiegoś procha, idzie spać a jak rano jeszcze trochę źle się czuje to i tak idzie do pracy bo rachunki trzeba płacić. A co robi osoba która ma objawy takie same jak ŚMIERTELNIE NIEBEZPIECZNY WIRUS? Wpada w panikę i leci do lekarza natychmiast. Dlatego są takie ilości ludzi w szpitalach. 

Natępny aspekt wirusa. Umierają na niego osoby starsze. Z medycznego punktu wdzenia nie jest to żadna rewelacja. Starsi ludzie mają słabszą odporność, więc wiele rzeczy jest dla nich niebezpiecznych i zagrażających ich życiu.Z punktu wdzenia ekonomicznego - świetnie. Ludzie którzy nie pracują, są ''pasożytami'' dla Państwa i ludzi którzy tym wszystkim kierują. Oni nic nie wnoszą a biorą. Dlatego, świetnie by było żeby zmniejszyć ich liczbę, najlepiej do zera. Z punktu widzenia historycznego - również świetnie. Ludzie starsi pamiętają różne rzeczy, a kiedy chce się zmienić i zakłamać historię, niewygodnie jest mieć ludzi którzy mogą temu zaprzeczyć i powiedzieć prawdę. Czyli jednym słowem korzyści. Same korzyści. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek ktoś trąbił w mediach o tym, że starsi ludzie umarli, bo zachorowali na to czy tamto. Nagle się coś zmieniło?

Pan Bill Gatesna swojej symulacji przewidział również sprawę szczepionek. A raczej to jak zaszczepić cały świat. I nie tylko dojdzie do tego, że 90 procent ludzi sami ustawią się w kolejkach żeby się zaszczepić ale dzięki tej panice i tej sytuacji, będą również naciskać na tych, którzy nie chcą się zaszczepić. Bedą naciskać żeby ich odizolować od społeczeństwa. Proszę bardzo, sprawa załatwiona rękami sarcyh ludzi czyli nas, a dowódcy w białych rękawiczkach nie urudzą sobie nawet rąk. Ale co jest w tych szczepionkach, nikt poza tymi którzy je wyprodukowali, nie wie. Ale bierzmy wszyscy. Jak leci. Jeśli ja bym podeszła do kogoś ze strzykawką mówiąc że mam tam eliksir młodości to założę się że nikt by mi nie uwierzył i nie zgodził się żebym mu ten eliksir podała. A jest jakaś różnica między tymi dwoma sytuacjami? Dla mnie osobiście - nie. 

Gotówka - kolejna sprawa. Nagle wirus jest na banknotach. Ale wszystkie inne wrusy nie były? Ten nasz koronowirus musi być bardzo pazerny, że aż tak lubi pieniążki. Gotówka jest w tej chwili jedynym środkiem płatniczym nie podlegającym całkowitej kontroli i inwigilacji. Dlatego trzeba jak najszybciej trzeba go wycofać, bo jak to pionki w grze bedą sobie płacić bez wiedzy gracza? To jest jedyny fizyczny pieniądz. Pieniądze online teoretycznie nie istnieją. Można jednym ruchem ręki zablokować, zniszczyć, albo zrobić jeszcze coś, żeby nas ich pozbawić. Zresztą już mieliśmy przykład kilka lat temu. To też zostanie zrobione naszymi rękami bo tak się boimy umrzeć przez wirusa że sami poprosimy żeby wycofali gotówkę. I znowu szach-mat. 

Kolejna ciekawostka, która właśnie się dzieje pod naszym nosem - technologia 5G. Wszyscy się cieszą, bo będziemy mieć super szybki, lepszy internet. Ale tym, że to jest mikrofalówka w której ugotują się nasze mózgi i zmieni kod genetyczny, nikt się nie przejmuje. Tym że zmieni to całkowicie naszą strukturę biologiczną w tym odporność,też nie widziałam żeby ktoś się zbytnio przejął. Osoby które to wprowadzają twierdzą, że nie będą robiły badań odnośnie szkodliwości tej technologi na ludzki organizm. Pewnie, że nie, bo bez badań nie ma odpowiedzi a wtedy można powiedzieć że nie ma skutków negatywnych. Na szczęście niezależne badania pokazują jak to wygląda. Ale w czasach całkowitej zarazy i śmiercionośnego wirusa, kto by myślał o takich głupotach?

Ostatnia rzecz na dzisiaj. Ekonomia. Za chwilę ekonomia się zawali do takiego momentu, że trzeba będzie coś z tym zrobić i nas ratować. Będzie trzeba wprowadzić globalny rząd, żeby to wszystko naprawił. Oczywiście że się na to zgodzimy bez gadania. Przecież to wszystko dla naszego dobra.

Słuchajcie, możecie się ze mną nie zgadzać. Proszę was o jedno jeśli mogę. Zadawajcie pytania i szukajcie. Każdą informację, która do was dociera sprawdzajcie i sami decydujcie w co wierzycie. Ale błagam was - nie panikujcie. Ktoś na prawdę już przewidział nasze każde posunięcie i reakcje. Nie dajmy się ograć w te szachy. Bądźmy spokojni, bo panika w niczym nie pomoże. Wręcz przeciwnie. Nie pozwólmy żeby kierował nami strach i nienawiść do innych, nie walczmy ze sobą. Stach i panika uniemożliwia logiczne myślenie. Więc jeszcze raz proszę - spokojnie i na prawdę myślę, że nie ma się czego bać, jeśli tylko ludzie sami sobie nie zgotują bigosu, swoim zachowaniem. 

Moja motywacja dla was na nowy rok
01 stycznia 2020, 00:08

Witam. Dzisiaj z okazji końca roku chciałabym się z wami czymś podzielić. A mianowicie dowodem na to że można zmienić życie. Można zmienić siebie. Można przestać robić rzeczy które nam więcej nie służą. Pomyślałam sobie, że jest tyle osób które być może nie są szczęśliwe i nie wiedzą jak to zmienić. Może wielu z was ma dylematy i problemy których nie umieją rozwiązać. Może nie macie siły. Może wydaje wam się że macie pecha i że jesteście skazani na Shawshank 😁. To jest historia z mojego życia więc od razu uprzedzam jeśli kogoś to nie interesuje to nie czytajcie :)

Rok temu byłam na podłodze. Zbierałam okruchy z podłogi i myślałam że to najlepsze na co zasługuję. Myślałam że to moja rola i jestem tak bardzo niczego nie warta że to jest i tak za dużo dla mnie. Poczucie własnej wartości dla mnie było pojęciem zupełnie obcym. Wiecznie próbowałam zaspokoić potrzeby wszystkich i każdego. Cokolwiek się działo to ja uważałam że to moja wina. Że gdybym była lepsza to wszystko byłoby inne. Nie miałam siły i energii na nic, spałam i pracowałam. Ale również nie miałam szacunku do siebie. Pozwalałam ludziom robić ze mną rzeczy niebywałe. Przez to wszystko byłam bardzo trudnym człowiekiem do życia. I z tego miejsca dziękuję z całego serca wszystkim tym, którzy ze mną wytrzymywali. Którzy nie kopneli mnie w tyłek i nie powiedzieli adios 💗.
Moje wszystkie relacje z ludźmi były neurotyczne. Relacje z mężczyznami opierały się na tym że biegałam za kimś kto mnie nie chciał. I im bardziej mnie nie chciał i miał mnie dosyć i pokazywał mi to bardzo wyraźnie tym bardziej ja biegałam jak zając po polu. Bo ja musiałam udowodnić każdemu że jestem warta jego. I to było celem mojego życia. Każdy kto miał mnie gdzieś był dla mnie najlepszym partnerem życiowym. Dla mnie ja sama nie istniałam. I również z tego miejsca przepraszam wszystkich którzy ucierpieli na relacji ze mną.

Wtedy, dzięki Bogu nastąpiło wiele kryzysów w moim życiu i dzięki nim mogłam w końcu się odbić od dna. Wszystkie najgorsze sytuacje spowodowały że jestem tu gdzie jestem i dziękuję z całego serca za nie. Jestem bardzo wdzięczna za te wszystkie bolesne lekcje bo bez nich pewnie nie miałabym motywacji do zmiany. Ale kiedy na prawdę widzisz co ze sobą zrobiłeś i jak beznadziejne jest całe Twoje życie to już nie masz wyjścia. Musisz wstać z kolan.

Rok później patrzę na siebie z przeszłości i nie mogę uwierzyć. Całe moje życie się zmieniło na skutek ciężkiej pracy nad sobą, na skutek przyznania się przed sobą do różnych rzeczy, dzięki odrzuceniu wszystkich iluzji i wszystkiego co mi nie służy. To nie była łatwa droga. I to nie koniec tej drogi to na pewno. Ale już się nie mogę doczekać co mnie czeka za rogiem. I już się cieszę z tego że niedługo wejdę na kolejny level życia. Kolejny stopień na drabinie do najlepszego, najcudowniejszego życia jakie tylko mogę sobie wymarzyć. Dzisiaj wiem że nigdy więcej nie zdradzę siebie. Nie interesują mnie żadne relacje z kimś kto mnie nie szanuje lub nie traktuje tak jak na to zasługuje. Od razu mówię do widzenia bez żalu. Nie mam absolutnie żadnego poczucia winy z powodu tego że czegoś nie chcę i nie zrobię. Nawet jeśli milion osób oczekuje ode mnie czegoś innego. I również nie mam poczucia winy z powodu czegoś co robię. Ja wiem o sobie że jestem dobrym człowiekiem i wszystko co robię, robię w dobrej wierze. A jeśli się pomylę to wybaczam sobie to natychmiast.

Słuchajcie, każdy z was jest cudowny. Każdy z was jest w stanie być bardzo szczęśliwy i ja w to wierzę bardziej niż w cokolwiek innego. Każdy z was jest ogromną wartością i ma w sobie kosmos. Życzę wam na kolejny rok wszystkiego najlepszego. Pokochajcie siebie w końcu bo macie tylko siebie. Jedyne co macie na zawsze i na pewno to wy sami. Ze sobą spedzicie każdy kolejny dzień swojego życia. Pokochajcie tą piękna osobę którą widzicie w lustrze. Wyrzucajcie wszystkie śmieci z życia. Kończcie te wszystkie chore relacje nie przynoszące wam radości. Kończcie obwiniać innych. Kończcie z byciem ofiarą. Kończcie z użalaniem się nad sobą. Weźcie byka za rogi i od dzisiaj od teraz od tej sekundy obiecajcie sobie że teraz ja jestem Panem siebie i swojego życia i ja decyduje. Pamiętajcie że życie jest naszym sługą. I daje nam zawsze to o co prosimy. Nawet jeśli się wydaje inaczej to tak jest. Wszystko co mamy w życiu jest efektem naszego myślenia o nas samych. Więc zmieniajcie to. Wszyscy zaslugujemy na najlepsze. Powodzenia, szczęśliwego nowego roku i samej czekolady 💜🧡💙

 
 
Bajka o egoiście.
05 grudnia 2019, 14:16

Witam. Dzisiaj opowiem Państwu bardzo ciekawą historię. Historię o egoiście. I przy okazji mam nadzieję że skłonię niektórych do refleksji nad własnym zachowaniem :)

 

Otóż kim jest ów egoista? Jest to osoba która nie ma pojęcia o granicach i o ich przekraczaniu. Nie ma pojęcia o wysokiej samoocenie, oraz absolutnie temat zasobów jest jej obcy. Taki egoista nosi na głowę koronę z iluzji która przesłania mu cały świat. I przeszkadza w logicznym myśleniu oraz w odczytywaniu sygnałów podawanych mu przez otoczenie. Dzięki temu nic mu nie wychodzi, wszystkie jego pomysły okazują się nietrafione, otoczenie go oszukuje i wykorzystuje. Ale on nie pomyśli o tym żeby się zastanowić nad sobą. On obwini wszystkich dookoła z prezydentem włącznie. Ale podejść do lustra i zobaczyć co tam jest on nie ma zamiaru. Taki człowiek zawsze jest bardzo nieprzyjemny w obeisciu. Relacje z nim po krótkim czasie zaczynają być męczące i nieprzyjemne. On bierze i wyciąga łapy po więcej bo on uważa że przecież jemu się należy. Ktoś coś ma więc przecież powinien się podzielić bo czemu nie? Przecież skoro ktoś jest mądry to powinien mu dawać swoją mądrość. Przecież to normalne. Swoją drogą jeśli jedziecie w pociągu i siedzi obok was psycholog, to z samego faktu tego, że przecież psycholog powinien pomagać ludziom podchodzicie do niego i zaczynacie się pytać co macie zrobić ze swoim mężem który was zdradza? Albo kiedy jesteście na imprezie i przypadkiem tam znajduje się dentysta to prosicie go żeby wyrwał wam zęba? Może to śmieszne ale jaka jest różnica?  Żadna. Wyciąganie rąk po to co nam. Się nie należy jest tym samym w każdym przypadku. Ale egoista tego nie rozumie. On myśli że jemu się wszystko należy z racji nie wiem czego w sumie. On chce, więc trzeba mu dać.

Kolejna zabawna sprawa jest taka, że taki człowiek myśli że on daje. Że on nas zaszczyca sobą. Że trzeba iść na kolanach do Częstochowy w podzięce za taki cud. Tylko on nie widzi że on nie ma czego dać. On nie rozumie że przez to że całe życie chodził z tacą po kościele to zebrał tylko to co ktoś inny mu rzucił. On sam niczego nie zbudował, on nie ma czym się podzielić, on nie ma nic wartościowego do dania komuś. On nie wie nawet że można dawać i być z tego powodu szczęśliwym. Jedyne co on wie to jak wkładać komuś rękę do kieszeni. On nie rozumie jak można nie chcieć się z nim przyjaźnić, przecież jego spray są takie ważne i fascynujące. Te wszystkie historie. Takie niesamowicie ciekawe. Nawet jeśli takiemu kleszczowi co wysysa z nas wszystkie soki powiedzieć że nie chcemy już więcej rozdawać naszej energii w próżnię, to jego opinia o własnej ważności zasłoni mu horyzont. On pomyśli że się obraziliśmy. Jemu do głowy nie przyjdzie nawet to, że po prostu nie chcemy mieć z nim nic wspólnego bo jest nudny, nieciekawy i znajomość z nim nic nie wnosi do naszego życia a wręcz przeciwnie. Jemu iluzje podpowiedzą że my jesteśmy po prostu obrażalscy i już. I z nim to nie ma nic wspólnego. Nawet jeśli my się nie obrażamy. On tego nie zobaczy. On będzie się złościł, I opowiadał innym o nas jakimi jesteśmy złymi ludźmi bo go wykopaliśmy z życia. I żalił się na nas jacy jesteśmy okropni i nieempatyczni. Podczas gdy to on właśnie taki jest.

Jak się kończy bycie egoistą, na pewno każdy z nich kiedyś się przekona. Ale to, co wiem na pewno to że grono ludzi dookoła nas może się zmniejszyć do zera. Chyba że spotkamy innego neurotyka - ratownika który znajdzie dużo przyjemności w niańczeniu nas i myśleniu za nas. Są też tacy ludzie i oni uwielbiają się opiekować innymi. Więc egoista będzie wprost idealny do takiej '' przyjaźni ''. Jeszcze wspomnę na koniec, że dla egoisty to właśnie oznacza przyjaźń. Wymuszanie i zabieranie nam wszystkiego na co ciężko zapracowaliśmy. A kiedy nie chcemy brać udziału w tej działalności charytatywnej to jesteśmy obrażalscy. Dlatego polecam każdemu takie przyjaźnie kończyć jak najszybciej i na pewno wyjdzie to wam na dobre.