Najnowsze wpisy, strona 4


O granicach po raz pierwszy.
07 maja 2019, 13:31

Tak jak obiecałam, zaczniemy powoli poruszać tematy trudne. Jednym z nich jest temat granic. Z pozoru nic skąplikowanego. Każdy przecież wie, co to znaczy stawiać granice prawda ?

Jak się okazuje, nie do końca. Mnie też zawsze wydawało się, że doskonale to rozumiem i stosuję to w swoim życiu. Do momentu, kiedy życie pokazało mi bardzo dotkliwie, że nie mam pojęcia o niczym i granic stawiać nie potrafię w ogóle. I dobrze, bo nic nas tak nie podnosi na wyższy poziom jak porządny kryzys. Z tematem granic spotkałam się jakiś czas temu, kiedy leżałam na podłodze a moja samoocena nie tyle, że była niska. Jej nie było w ogóle. Wtedy dotarło do mnie także, że kompletnie nie potrafię stawiać granic w żadnych relacjach i przez to spotykam się z różnymi problemami w tej sferze, a zrozumiałam, że to bardzo przydatna a nawet niezbędna umiejętność, której postanowiłam się nauczyć.

Chciałam tylko powiedzieć, że nie wystarczy coś zrozumieć. Trzeba wszystko wprowadzać w życie, bo nawet jak przeczytamy wszystkie książki tego świata pod tytułem jak zostać milionerem w 5 dni, lub jak szybko poderwać prezesa Banku Narodowego a nie zmienimy swojego zachowania to możemy sobie podarować jakiekolwiek nadzieje i plany, że cokolwiek się zmieni. WSZYSTKO trzeba zaczynać i kończyć od zmiany postępowania. Codziennie w każdej możliwej sytuacji, a wbrew pozorom mamy miliony możliwości każdego dnia żeby coś powoli zmieniać. 

Co to jest działanie w granicach? Jest to działanie, które dotyczy tylko nas samych i nie wchodzi na pole innych ludzi. Czyli np. komentowanie czyjegoś wyglądu, nawet mówienie komuś że pięknie wygląda jest wyjściem z granic. Nie chodzi tu jednak o skrajności, ale to za chwilę wyjaśnimy. Wszystko co robimy lub próbujemy robić w polu innych ludzi jeśli nie zostaliśmy o to bezpośrednio poproszeni, jest wychodzeniem ze swoich granic. I to jest chyba najważniejsze, bo nawet nie chodzi o to, na co pozwalamy lub nie innym. Chodzi głównie o to, co sami robimy. Nikt nie może przekroczyć naszych granic, jeśli MY mu na to nie pozwolimy. Dlatego wszystko jak zwykle w naszych rękach.

Wszelkie doradzanie komuś, wygłaszanie opinii, zadawanie nachalnych pytań jest próbą zlania granic. Również bezustanne pytania i prośby o radę, opowiadanie komuś wszystkich szczegółów ze swojego życia, mówienie komuś co ma robić (nawet w stosunku do nas) jest także zlaniem granic.

Nasze oczekiwanie czegokolwiek od innych ludzi jest to nie pilnowanie swoich granic. Większość osób własnie tak postępuje. Warto to zmienić, ponieważ dzięki temu wzrasta natychmiast nasza samoocena, i nasza wartość w oczach nas samych a nawet w oczach innych. 

Według mnie proces ten jest bardzo trudny i można się o tym przekonać niemal natychmiast, kiedy tylko zaczniemy budiować i wzmacniać te granice. Szczególnie, jeśli całe życie postępujemy zupełnie inaczej. Sama ciągle się tego uczę i pomimo tego, że jest coraz lepiej, nadal czuje się ,,sto lat za murzynami''. Powoli jednak zmierzam w tym kierunku, nie wiem może w wieku 70 lat wskoczę na ten level :)

Czego zatem warto się nauczyć? Po pierwsze nigdy nie pytać się nikogo o zdanie. My sami musimy wiedzieć, czy postępujemy dobrze czy nie. Jeśli czujemy, że nie wiemy jak się zachować, i czujemy że sytuacja jest dla nas trudna, nie dzwonimy po koleżankach, sąsiadach i nie idziemy także z tym do księdza proboszcza. Dlaczego? Dlatego, że my zawsze wiemy co mamy zrobić i co jest dla nas dobre. Tylko czasem to wymaga tak wielu zmian, których się boimy że chcemy od kogoś usłyszeć że nie musimy tego zmieniać. Oczekujemy, że inni nam dadzą magiczną tabletkę w postaci złotej rady i jakoś ominiemy ten dyskomfort związany ze zmianami. Oczywiście w efekcie znowu nasza wartość obiektywna spada bo czujemy się słabi i pozostajemy w sytuacji niekorzystnej dla nas. Ja sama tak robiłam. Pytałam się wszystkich co mam robić, i tak nigdy tego nie słuchałam a na koniec i tak zrobiłam tak, jak od początku wiedziałam, że powinnam. I tak czy siak, musiałam się zmierzyć ze zmianą i dyskomfortem. Ale na tym życie polega, żeby ciągle się zmieniać. 

Jeśli nie wiemy w co się ubrać, to przebieramy się tyle razy, aż zdecydujemy, że wyglądamy dobrze. I absolutnie proszę nikogo się pytać co sądzą o naszym wyborze. Jeśli my wiemy że dobrze wyglądamy, to po pierwsze spodobamy się innym, a po drugie jeśli żyjemy po to, żeby się podobać wszystkim i każdemu, to radziłabym przemyśleć swoje motywacje, bo coś takiego nie jest zwyczajnie możliwe. Jedyna osoba na opinii której powinno nam zależeć, to my sami. Zawsze będą osoby, które będą nas krytykować, a szczególnie można to dostrzec, kiedy zaczniemy robić coś więcej niż te osoby krytykujące nas. Ja już to zauważyłam, odkąd piszę tego bloga (pozdrowienia :)). Także proszę na prawdę polegać tylko na swojej opinii. 

Tutaj nie chodzi o jakieś popadanie w skrajności i oczywiście nie ma nic złego w wymienianiu się opiniami i rozmowami na ten temat. To jest zawsze coś wartościowego poznać różne punkty widzenia, i porozmawiać z innmi. Ale to ma sens tylko wtedy, kiedy mamy na prawdę silne granice. Postaram się to pokazać na przykładzie.

No powiedzmy idziemy na imprezę. Kupiliśmy sukienkę, co do której nie jesteśmy pewni, czy nas nie pogrubia i czy dobrze wyglądamy. To znaczy, że opinii własnej na ten temat nie mamy. Pytamy się Kasi, jak wyglądamy. Kasia mówi, że wyglądamy jak milion dolarów, zjawiskowo pięknie. Cieszymy się i w sumie stwierdzamy że faktycznie jest dobrze. Ale dla pewności pytamy się jeszcze Gosi. Gosia mówi że okropnie wyglądamy, sukienka nas pogrubia i w ogóle mamy za krótkie nogi a ten kolor zdecydowanie nie jest naszym kolorem. No i huśtawka jedzie w drugą stronę. Co z tego wyniknęło? No po pierwsze to, że jesteśmy w tym samym punkcie i dalej nie wiemy co robić. Po drugie opinia innych szarpie nami jak wiatr starą szmatę na kiju. Także mam nadzieję, że rozumiemy to.

Jeśli nie mając silnych granic zachowujemy się w taki sposób, to jest to jęczenie, szukanie nańki i opiekuna. I oczywiście najgorsze, czyli bycie zależnym od innych. A mnie się wydaje, że słowo osoba zależna i szczęśliwa nie występuje w wersji 2 w 1. To jest oksymoron. Musimy wybrać, a wybierać zawsze należy swoje szczęście. 

Może niektórym się wydaje, że taka osobi, która zrobi swoje granice silnymi, jest zimna i niedostępna i nie przyjemna w kontakcie z innymi. Nic bardziej mylnego. Ktoś taki nie wywiera na nas żadnej presji, nie zrzuca na nas ciężaru odpowiedzialności za swoje samopoczucie, życie i jeszcze co tam możliwe. Niczego od nas nie oczekuje. Jesli odmówimy takiej osobie, lub kiedy ona będzie chciała porozmawiać a my nie bardzo ona to odbierze pozytywnie. Ona nie będzie się obrażać i robić cyrków. Taki człowiek nie wiesza się na innych, nie będzie nas zasypywał swoimi problemami i rozterkami życiowymi. A jeśli to jest osoba bliska naszemu sercu, to sami będziemy ciekawi co u niej się dzieje i wtedy ona pozostając w granicach opowie nam o tym. 

Mam taką jedną znajomą, która ma bardzo silne granice. To się od razu wyczuwa nawet na odległość. Z nią każdy przebywa z przyjemnością. A na pewno każdy ją szanuje. Ona jest zawsze chętna do pomocy jeśli zostanie o to poproszona ale sama nie włazi z brudnymi butami w niczyje życie. Nie wybiega przed szereg i nie wtyka nosa w nie swoje sprawy. Ją nie interesują plotki, ona ma swoje życie na tyle ciekawe, że w ogóle dla niej to żadna rozrywka. Nie trajkocze jak katarynka o sobie. Gwarantuje wam, że z takimi osobami chce się przebywać i one przyciągają innych do siebie. 

Znam również osoby, które postępują zupełnie odwrotnie. I są irytujące do bólu. Mówią mi np. nie ubieraj się tak, bo źle wyglądasz. Albo opowiadają bez końca o sobie, co robiły, a co uważają na taki a taki temat. Ich nie interesuje czy ja mam ochotę tego słuchać. Albo czy mnie ciekawi ich opinia na mój temat. Dla nich to nie istotne one muszą się nagadać, nawyrzucać z siebie te wszystkie śmieci. Oni uważają że są tak bardzo ważni że wszyscy tylko czekają aż otworzą buzię. Wszyscy się mają na nich skupić, bo przecież to jest dla wszystkich bardzo ciekawe co ta osoba robi. To jest skrajny egoizm podszyty czymś niepozornym. Ale nto jest ogromny egoizm. Dlatego zawsze reaguje w jeden sposób, mówię : Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. I odchodzę.

Tacy ludzie zawsze są nieatrakcyjni, bo wylewają się z granic jak gówno z szamba. Wyglądają śmiesznie i żałośnie. I wszyscy unikają takich ludzi, bo nikt nie chce mieć wysypanych śmieci na łeb. 

Poza tym, ludzie często nie zmieniają swojego zachowania dopóki w ich życiu jest jakas stabilizacja. Potem budzą się z ręką w nocniku, bo naprzykład zostali wyproszeni z relacji. I nie rozumieją dlaczego. Nagle nie mają już wyjścia i musza coś zmienić. A lepiej jest zmieniać coś, póki mamy czas, zanim ktoś nas wykopie z hukiem ze swojego życia. Nie ma na co czekać. Warto chociażby na tyle siebie wzmocnić, żeby potem nie leżeć latami w czarnej dziurze i nie płakać za chłopakiem który odszedł w siną dal z powodu naszego głupiego zachowania. 

Dlatego granice trzeba mieć i starac się mieć je silne. Najlepiej zacząć od dzisiaj. Postarajcie się, spróbować tak zachowywać. A gwarantuję, że to nie jest wcale takie proste. Także czas ucieka i nie jesteśmy młodsi a wręcz przeciwnie. Chociaż niektóre gwiazdy takie jak Krzysztof Ibisz co roku jest coraz młodszy, ale to pewnie jakieś dobre geny. Jeśli nie mamy takich genów które nas odmładzają to warto ruszyć tyłek i w końcu zacząć coś zmieniać :)

 

 

Jak szybko i skutecznie zamknąć japę komuś...
06 maja 2019, 10:12

Witam wszystkich. Po raz kolejny przekonałam się jak ważne jest pracownie nad tym, żeby mieć silne granice i szacunek do siebie. Chciałam podzielić się z wami moimi obserwacjami i podarować wam w prezencie pewien sposób zachowania który przetestowałam na sobie i który z całą pewnością działa. Piszę ten wpis po raz czwarty bo urządzenia elektroniczne nie chcą ze mną dzisiaj współpracować. Także proszę to docenić 😁.

Temat dzisiejszy jest ściśle związany z tematami bardzo skomplikowanymi i trudnymi na które będziemy rozmawiać w przyszłości.

Jak wygrać każdą potyczkę słowną? Jak się zachować kiedy ktoś nas obraża lub atakuje albo oskarża o coś bezpodstawnie, lub robi inne rzeczy które mają na celu sprowokować nas i zabrać nam trochę energii?

Niektóre osoby uważają że kłócąc się i wyciągając asy z rękawa oraz królika z kapelusza mamy szansę udowodnić komuś że mamy rację i jesteśmy mądrzejsi. Że trzeba się edukować i czytać dużo książek i kiedy już posiadziemy wysublimowany zasób słownictwa i szeroką wiedzę na różne tematy to tak zagniemy drugą stronę że szczęka jej opadnie i będzie zbierać zęby z podłogi. Książki trzeba czytać to fakt może nie dopadnie nas tak szybko demencja starcza 🙂. Natomiast nie bez powodu Japończycy są uważani za jeden z mądrzejszych narodów. W sztukach walki takich jak Aikido wykorzystuje się siłę przeciwnika przeciwko niemu samemu. Nie wali się go na oślep łapami ani nawet bardzo profesjonalnym sprzętem do samoobrony. A to właśnie próbują robić osoby które się kłócą, wzywają i obrażają drugą stronę.

To samo należy robić w każdej sytuacji w której ktoś próbuje wleźć w nasze granice. Czyli nie oddawać komuś ze zdwojoną siłą. Nie wolno tracić energii na rzeczy zbędne a już na pewno nie na udowadnianie komukolwiek swoich racji. Tą energię trzeba użyć w celu budowania siebie, swoich zasobów. Na pewno mamy jakieś braki nad którymi warto popracować. Oczywiście jeśli ktoś lubi się kłócić to proszę tak robić. Można w tej chwili przestać czytać ten wpis i w ogóle tego bloga. A potem jęczeć że nic mi się nie chce, nie mam na nic siły i energii (i motywacji 😁).

Dlaczego nie ma sensu mówienie komuś coś w stylu ja sobie nie życzę tego czy tamtego? Dlatego że, po pierwsze nikogo nie obchodzi to, czego my sobie życzymy. Po drugie nie można nikomu mówić jak ma się zachować. Słowami takich rzeczy się nie załatwia. To nie jest nasza rola. A po drugie każdy człowiek powinien mieć wewnętrzne umiejscowienie kontroli czyli rozumieć że cała odpowiedzialność za moje zachowanie leży w moich rękach.

Dobra to co robić i jak się zachować? Wiem że teraz niektórzy mogą się zakrztusić, ale wiem co mówię, bo sprawdziłam to na sobie. Nie należy robić nic. Po prostu nie reagować w ogóle. Można spojrzeć ze zdziwieniem w stronę tej osoby i zająć się swoimi sprawami. Ale można też pobawić się i dostarczyć sobie trochę rozrywki.

Podam przykład.

Znajomy obraża się na was, że nie poświęcacie mu czasu. Zaczyna was obrażać mówiąc że jesteście samolubni, jak w ogóle możecie się tak zachowywać. On tak się stara a wy jesteście egoistami. Można i należy natychmiast się z nim zgodzić. Powiedzieć coś w stylu - masz rację. Ja zupełnie nie potrafię nawiązywać przyjaźni. A już na pewno nie takich wartościowych jak Ty Rozumiem że powinienem być na każde Twoje zawołanie, ale niestety nie potrafię tego zrobić. Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Chyba nie zasługuję na przyjaźń takiego kogoś jak Ty.

I mówić to trzeba w sposób bardzo szczery. Nie obrażać się i nie wywracać oczami. Trzeba wyglądać tak jakby na prawdę się tak myślało. Udawać głupiego.

Dlaczego takie postępowanie jest właściwe?

Po pierwsze jeśli rozumiemy, że nasz znajomy który jest dorosły a mimo tego potrzebuje naszej opieki i niańczenia i nie szanuje tego że jesteśmy osobnym człowiekiem i mamy prawo nie chcieć się z nim spotkać albo mieć inne sprawy i nie mieć czasu na rozmowę, ma jakiś problem ze sobą, to nie będziemy mieli poczucia winy. My nikogo nie pouczamy, nie obrażamy i nie robimy nic złego. Po drugie znajomy może bardzo się zdziwić, szczególnie jesli zna nas i spodziewa się że zaczniemy się kłócić albo obrażać. Może nawet przemyśli swoje zachowanie i dojdzie do wniosku że postąpił niewłaściwe. I może nas przeprosić ponieważ podświadomie poczuje poczucie winy i bardzo dobrze. To on nas zaatakował i chciał manipulować nami. A na pewno nigdy więcej się tak nie zachowa w stosunku do nas, bo zobaczy że nie dostanie od nas tej energii którą chciał nam zabrać. Dlatego właśnie osoby silne są nieuchwtne dla manipulatorów. 

Wiem że niektórzy myślą, że jak to można nie zareagować atakiem na zaczepki? Jak można komuś nie dowalić i nie oddać? Takie osoby uważają, że postawa silnej osoby nakazuje '' nie pozwalać sobie''. Dlaczego to nie jest siła tylko słabość? Na logikę oznacza to że myślimy że trzeba komuś pokazać że nie my sobie nie pozwolimy na takie traktowanie. Ale to znaczy że daliśmy się sprowokować i ta druga strona właśnie wygrała. Co z tego że jej nawtykamy i zwyzywamy ją jeśli ona może nami szarpać jak spłuczką od kibla. Dlatego, jeśli musimy coś komuś udowodnić to oznacza że siły nie mamy wcale. Jeśli musimy pokazać komuś że to ja wygrałem, ja jestem mądrzejszy to oznacza że stawiamy kogoś nad sobą. Czyli opinia innych jest ważniejsza niż nasza opinia o nas samych. A to z siłą nie ma nic wspólnego. Tam gdzie jest spokój i harmonia oraz samokontrola tam jest siła. Osoba która jest na prawdę silna, ona sama o sobie wie jaka jest. Ona sama ma pewność co do swojej wartości i opinia innych ludzi znaczy dla niej tyle co wiatr za oknem. Czyli słyszy ale nie zwraca na to uwagi. Ona nie musi biegać po ulicy i pytać się przechodniów co sądzą o niej. Taka osoba rozumie i szanuje to, że każdy człowiek chodzący po tej ziemi ma prawo mieć swoje zdanie. I jeśli ktoś uważa że jestem idiotą to ma takie prawo bo to jest jego opinia powstała na skutek jego doświadczenia życiowego i ze mną nie ma to nic wspólnego. A kiedy chcemy innym pokazać że wcale nie jestem idiotą to znaczy że tacy pewni tego wcale nie jesteśmy. Gdyby ktoś zaczął wam wmawiać że jesteście z Indii to spojrzycie na niego ze zdziwieniem i pójdziecie dalej. Nie zaczniecie mu recytować Polskiej literatury klasycznej żeby go przekonać. Bo jesteście pewni że jesteście Polakami.

Jeśli mamy ochotę się tłumaczyć, oznacza to że musimy popracować nad szacunkiem do siebie. Tłumaczyć komuś tego że zachowuje się w stosunku do nas niewłaściwe nie należy nigdy. Po co tłumaczyć? Ta osoba jeśli miałaby predyspozycje do zrozumienia tego, nigdy nie zachowała by się w taki sposób. Poza tym nie jest naszą rolą być nauczycielem, wymądrzać się i podpowiadać komuś jak ma żyć jeśli nie zostaliśmy o to poproszeni. Można coś pokazywać tylko swoim mądrym postępowaniem.

Polecam każdemu sprawdzić na własnej skórze ten sposób. Jestem zwolennikiem nauki poprzez własne doświadczenie i weryfikacji samemu każdej usłyszanej informacji. Pozdrawiam wszystkich.



Uciekaj albo walcz.
01 maja 2019, 12:16

Witam wszystkich.

Zawsze mnie zastanawiało, jak to się dzieje, że bite kobiety pozostają ze swoim oprawcą. A często nawet bronią go jak lwice. Był to dla mnie nie pojęty fenomen. Na logikę zwykle wszystko wydaje się proste, nie zawsze jednak takim jest.

Jak powstaje taka sytuacja? Jak można się z niej wydostać i jakie kroki podjąć ku wyzwoleniu się? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć.

Czasem pojęcie "naszego terenu" nie do końca się ma do tego gdzie faktycznie jest nasz teren, czyli strefa wpływu. Teoretycznie wiemy, że nikt nie ma prawa do naszego ciała. Wiemy, że nasz dom jest naszym terenem i możemy z niego wyrzucić każdego kogo zachowanie nam nie odpowiada. Jeżeli jednak pozostajemy w zależności (finansowej, emocjonalnej lub jakiejkolwiek innej) od kogoś, to nie będziemy w stanie wyrzucić go ze swojego terenu. Jeśli tak jest, oznacza to, że teren nie jest nasz. Oznacza to, że oddaliśmy nasz teren komuś kto ma nad nami władzę. I teraz trzeba zrobić wszystko, żeby ten teren odzyskać.

 

Psychika człowieka w sytuacji zagrożenia lub ataku reaguje na dwa sposoby. Uciekaj, albo walcz. Co to znaczy? Znaczy to, że kiedy ktoś nas atakuje fizycznie to albo trzeba dać mu w mordę albo spakować walizki i uciec. Ale osoba zależna nie może zrobić ani jednego ani drugiego. Boimy się. Dać w mordę komuś silniejszemu od nas nie możemy. Uciec od kogoś od kogo jesteśmy całkowicie zależni też nie możemy. Co robi wtedy nasza psychika? Znajduje 3 rozwiązanie. Zakochać się w tej osobie. Stąd też bierze się syndrom Sztokholmski. Zaczynamy być w jeszcze większej zależności i tłumaczymy sobie, że to taki wspaniały człowiek a jak jest trzeźwy to już w ogóle anioł wcielony. A jaki dobry ojciec, no po prostu lepszego nie da się znaleźć.

Dlatego właśnie, że psychika nie znajduje innego rozwiązania musimy się zakochać w oprawcy i wtedy mamy wytłumaczenie naszego pozostawania w tej sytuacji. Wytłumaczeniem jest - bo ja go tak bardzo kocham. Oczywiście to nie jest żadna miłość, ale nie o tym dzisiaj.

Jak się z tego wykaraskać?

Niektórzy mądrzy radzą takiej osobie - zostaw go. Mama na przykład, może powiedzieć coś w stylu - córeczko, on na Ciebie nie zasługuje, odejdź, zostaw zapomnij. Łatwo być teoretykiem Kung Fu, ale życie nie wygląda tak jak nasze teorie. Gdyby faktycznie to było takie proste to zjawisko przemocy w rodzinie nie występowałoby na tak wielką skalę prawda?

Pierwsze co taka osoba zależna powinna zrobić, to powoli zacząć zabierać siebie od oprawcy. Najlepiej fizycznie, a jeśli się nie da póki co, psychicznie. Czyli znaleźć sobie pracę, żeby przestać być finansowo zależną. Nie da rady odejść, jeśli całe nasze życie finansuje ktoś od kogo chcemy odejść. Na początku nawet mało płatną. Nie należy myśleć, że nie opłaca mi się iść do takiej mało płatnej pracy. Na pewno nie opłaca się być w pozycji listwy podłogowej i zbierać okruchy spod stołu. To na pewno. Natomiast opłaca się robić wszystko to, co nas wzmocni, zwiększy naszą wartość w oczach nas samych i odda nam szacunek do siebie. Więc szukamy pracy.

Jeśli sytuacja jest na tyle niebezpieczna, że zagraża życiu trzeba walczyć w polu prawnym. Nie trzeba być sędzia ani adwokatem. Trzeba zrozumieć, że istnieje realne zagrożenie życia i trzeba się ratować.

Kiedy mamy pracę, po pierwsze wzrasta nasza wartości obiektywna. Zaczynamy powolutku wstawać na własne nogi. Widzimy, że jakaś tam siła w nas jest. W pracy możemy poznać nowych ludzi, którzy pokażą nam że jesteśmy osobą wartościową. (Zawsze trzeba samemu o sobie to wiedzieć ale człowiek w takiej sytuacji nie może myśleć i postępować trzeźwo i racjonalnie). I znowu nasza siła trochę rośnie. Dzięki temu mamy możliwość odseparować się od osoby która nas krzywdzi. Możemy na przykład wyprowadzić się. Najlepiej to zrobić od razu, ale nie zawsze jest to możliwe. Nie będąc w jednym polu z tą osobą, możemy już oddychać i poczuć się bezpiecznie. Kiedy już usuniemy z naszego zasięgu zagrożenie, wtedy jest szansa że zaczniemy postępować bardziej racjonalnie i mamy szansę na całkowite wyjście z tej sytuacji. Oczywiście długa droga przed nami, na pewno jest to bardzo trudne i wymaga od nas zaangażowania całej naszej siły i energii oraz woli.

Dlaczego warto? Dlatego że nie urodziliśmy się po to, żeby ktoś wycierał sobie nami buty. 

 

 

 

Gdzie jest Twoja motywacja ?
30 kwietnia 2019, 12:24

Dzisiaj chciałabym poruszyć bardzo modny ostatnio temat, który pojawia się na ustach wielu ludzi. Motywacja. Czym jest, dlaczego jej nie mamy i jak zrobić tak, żeby ją mieć i nie musieć wiecznie się frustrować tym, że gdyby nam się chciało tak, jak nam się nie chce. 

Motywacja jest energią, która popycha nas w stronę rzeczy, które robimy. Większość ludzi motywacji nie ma wcale, albo ma jej bardzo mało. Niektórzy udzielają ''mądrych'' rad pod tytułem wyobraź sobie swój cel, afirmuj i powtarzaj sobie różne rzeczy i tym podobne bzdury. To nie działa. Sprawdziłam :). To nie na tym polega. Większość ludzi, których obserwuję, energii nie mają w ogóle. Wiecznie zmęczeni, leniwi, ospali. Oni myślą, że pewnego dnia obudzą się rano i motywacja zapuka do ich drzwi i powie : ''Hej to ja. Twoja motywacja. Teraz wezmę Cię za rączkę i razem pójdziemy przez życie''. Oni czekają na motywację, żeby zacząć coś robić. Nie należy czekać na nic. To działa zupełnie odwrotnie. Człowiek żeby żyć, potrzebuje energii. Tej energii potrzebuje właśnie po to, żeby mieć motywację. Z czego dostajemy energię ?

Ze swoich zasobów wewnętrznych. Czyli z tego wszystkiego co robimy. Jeśli człowiek ma mało zasobów, energii ma bardzo mało. Jeśli naszym źródłem energii jest nasz partner, tą energię czerpiemy z zewnątrz, i tylko wtedy kiedy ta druga osoba zachowuje się tak, jak nam się podoba. Jeśli uznależnimy swoje źródło energii od innych ludzi, a potem Ci ludzie odejdą albo z jakiegoś powodu przestaną nam dostarczać tą energię to leżymy na podłodze. I nie mamy siły wstać. Dlatego wszystkie źródła energii powinny być wewnętrzne. Nad tym trzeba ciężko pracować. Nie bywa tak, że jak się w końcu wyśpię to przestanę być zmęczony. Osoby aktywne nie mają takich problemów. Ktoś, kto robi to co kocha i rozwija się w każdej sferze życia nigdy nie powie że on nie ma motywacji. On może być zmęczony, bo ciężko pracuje ale jemu nie brakuje energii. Bo jest podłączony do wielu źródeł. Bo ma powkładane kilka wtyczek i prąd płynie równomiernie. Jeśli mamy jedną wtyczkę, prądu nie wystarczy żeby nas zasilić tak, jakbyśmy chcieli. Dlatego na motywację trzeba sobie zapracować. Trzeba się zmusić na początku, żeby coś robić. Trzeba być aktywnym fizycznie ale robić tylko to co się lubi. Milion razy słyszałam od osób, które zaczynały swoją przygodę ze sportem, że muszą siłą siebie samego ciągnąć na siłownie bo tak strasznie im się nie chce. Po tygodniu można było zauważyć małą zmianę, człowiek miał lepszy humor, był weselszy i bardziej radosny. I dostał więcej energii. A po dwóch tygodniach ta sama osoba, której wcześniej wołami by się nie zaciągnęło do sportu, nie może się doczekać kiedy znowu pójdzie i się spoci :).

To jest przykład jak motywacja powstaje z energii. Dlatego należy spiąć pośladki, powiedzieć sobie daje sobie trzy tygodnie testów i teraz nie ważne czy mi się chce czy nie robię to. Nawet na siłę. I już po krótkim czasie zobaczymy różnicę. Pierwszą porcję energii możemy wykorzystać na to, żeby włożyć ją w kolejną sferę życia. I tak dalej. Jest jeszcze jeden powód, dla którego ktoś może nie mieć motywacji. Jest to spowodowane ambicjami. Czyli człowiek myśli że chce coś robić, ale nie wynika to z jego wewnętrznej potrzeby tylko z powodu warunów zewnętrznych. Na przykład moja znajoma ukończyła architekturę. Ani razu nie poszukała sobie pracy w swoim fachu od ponad dwóch lat. Kiedy o tym opowiada to ziewam. Ale kiedy przychodzi pora imprezy, to ona z całą celebracją wykonuje swój makijaż. Poprawia i poprawia do perfekcji. Cieszy się przy tym i jest z siebie zadowolona. Robi potem 300 zdjęć z każdej strony. I to jest coś, co ona kocha. I dlatego robiąc to ma motywację do tego. A architekturę skończyła dlatego, że jest to modne i fajnie brzmi. Ale o ambicjach porozmawiamy kiedy indziej. Póki co, polecam każdemu spróbować wywołać w sobie motywację. Gwarantuję, że działa. Ja nie miałam motywacji wtedy, kiedy nic nie robiłam ze swoim życiem. Od kiedy robię coraz więcej i więcej to motywacja jest na wysokim poziomie. Oczywiście każdy ma gorszy dzień, i można sobie pozwolić na lenistwo czasem czy na odpoczynek, ale trzeba mieć umiar w tym lenistwie bo inaczej ono nas zje. I ten brak energii i apatia nas pożre w całości.

 

 

Wstęp do bloga.
30 kwietnia 2019, 12:14

Witam wszystkich :)

Ten blog powstał, ponieważ (w ramach altruizmu :D) chciałabym się podzielić z wami wiedzą i doświadczeniem zdobytym przez moje krótkie lecz poniekąd intensywne życie. Myślę, że wielu osobom może pomóc to czego sama doświadczyłam, pomimo tego że tylko geniusze uczą się na cudzych błędach. Ale spróbujmy :)

Zaznaczam, że wszystkie tu opisane rzeczy są moją subiektywną opinią, opartą na osobistym doświadczeniu i nauce. Każdy może odnieść się do tego tak, jak czuje. Nie zamierzam nikogo do niczego przekonywać. A jeśli uznacie to za przydatne i coś z tego wyciągniecie - cała przyjemność po mojej stronie.

Nadal przechodzę proces zmian, który myślę jest nieunikniony na drodze do lepszego, szczęśliwszego życia. Na szczęście niektóre swoje karaluchy pokonałam, a pozatym lubię się wymądrzać dlatego powstał ten blog. 

 

Czytajcie i komentujcie jeśli chcecie :)